piątek, 26 stycznia 2018

Marmozets - Knowing What You Know Now

// Jeśli ktoś się zastanawia co się stało z recenzją Fall Out Boy - w wielkim skrócie - blogspot mi ją przywrócił do wersji roboczej bez zapisania finalnej opublikowanej wersji... W wolnej chwili skrobnę po prostu jeszcze raz. A od tej notki po prostu zacznę robić backupy. //



Zaczniemy od pytania - bardzo retorycznego - macie swoje ulubione zespoły? Albo jeszcze inaczej - macie jakiś swój ulubiony gatunek? No, załóżmy że tak. I z tego gatunku macie wykonawców, którzy są ekstremalnie zagłębieni w temacie (np. słuchasz na co dzień death metalu w stylu Burzum), takich, którzy lecą bardzo delikatnie i takich, którzy są gdzieś po środku - nie są kompletnie ekstremalni (synonim!) ale też się wybijają na tle wszystkich innych. I taki przypadek mamy z brytyjskim Marmozets.

Zakładam, że dla większości z Was jest to nieznany zespół więc - Marmozets to brytyjski zespół rockowy - i to jest w sumie najprostsza rzecz, którą mogę napisać. Istnieją od 2007, za pasem dwie płyty i cztery ep'ki, które bardzo ładnie pokazują jak zespół dorastał - zaczynali od bardzo ciężkiej w zrozumieniu alternatywy i math-rocka aby to potem uspokoić i posprzątac na debiutanckiej płycie The Weird and Wonderful Marmozets. Na Knowing What You Know Now czekaliśmy dość długo, bo prawie cztery lata ale - było warto. Warto tez dodać, że zespół składa się z pary rodzeństw - gitarzysta, bębniarz i wokalistka to jedna część (Macintyre), druga część to druga gitara i bas (Bottomley).

Album otwiera singiel Play - który już wcześniej pojawił się zresztą na moim facebooku. I płyta nie zwalnia - pierwsze cztery numery są trochę przewidywalne - pod tym względem, że wiadomo, że to będzie cios. I mamy pierwszy przystanek - Insomnia - fajny, spokojny numer. A następnie Lost In Translation - rany boskie... Numer brzmi jakby był prosto wyciągnięcy z menu FIFY albo jakiejś innej, sportowej gry. Brzmienie, groove, wokal - maksymalna wspaniałość. Generalnie, środek tej płyty jest wspaniały. Jest ten szatan, którego znam z The Weird..., jest świeżość i jest radiowość w tej formie, którą lubię - całość nie jest nachalna.

Im dalej tym lepiej - delikatnie Arctic Monkeys'owy numer Like A Battery; trochę matematyki w New Religion i zamykający płytę Run With The Rhythm - stadionowy, bardziej delikatny hymn, genialnie zamykający tę płytę. Jak widać, ja się rozpływam nad całym tym wydawnictwem.

Odnosząc się do początkowego akapitu - Marmozets to jest fajny otwieracz do całego gatunku zwanego math-rockiem - pokazanie komuś Dillinger Escape Plan na pierwszym spotkaniu nie przynosi zbyt dobrych rezultatów (wiem, sprawdzałem...), a reszta zespołów jest zbyt błaha, żeby nazwać je mathrockowymi. Marmozets idealnie wpisują się w tę lukę i ją ustawiają pod siebie. Dla mnie 10/10.

Ocena: 10/10
Czego warto posłuchać: Lost In Translation, później Play i całą płytę

//

Oczywiście cała płyta do odsłuchania NA SPOTIFY, na FACEBOOKU dużo ciekawostek i premier - chociażby nowy singiel Justina Timberlake'a. A w przyszłą sobotę, jak macie chwilę czasu, to zapraszam O TUTAJ!

niedziela, 21 stycznia 2018

60th Grammy - dlaczego nie warto się nimi przejmować?

Heja! GRAMMY za pasem (dokładnie w nocy z 28.01 na 29.01) a my jeszcze nie wiemy co tam będzie! Z racji tego, że kategorii mamy 84 (słownie: osiemdziesiąt cztery) to powiemy sobie o tych kilku, które, moim zdaniem, są najciekawsze (najważniejsze nie, bo to jest kwestia baaardzo subiektywna).

Jeśli ktoś ma za dużo czasu lub chce iść równocześnie z tą notką – odsyłam TUTAJ aby zobaczyć wszystkie kategorie.

Chyba największym wygranym nominacji jest Jay-Z – nominowany w ośmiu kategoriach (m.in. Album Of The Year (4:44), Record Of The Year („The Story of O.J.”) i Song Of The Year („4:44”). Przyznam się, że nic z tej płyty nie słyszałem – generalnie Jay-Z od kilku lat już nie figuruje na mojej liście osób, które warto śledzić. Zaraz później plasuje się mój faworyt – Kendrick Lamar z genialnym Damn. i nominacją dla HUMBLE – łącznie ma za pasem siedem nominacji i – całkiem szczerze – mam nadzieję, że w każdej z kategorii zbierze wszystkie nagrody, które będzie mógł.

Dalej jest również bardzo ciekawie – Childish Gambino, Lorde czy Bruno Mars i... Luis Fonsi & Daddy Yankee – Despacito (nominowane w trzech kategoriach). I do tego momentu będę się odwoływał na samym końcu, bo póki co powiedzieliśmy zdecydowanie za mało o tym, czego się możemy spodziewać z nagród.

 W departamencie rockowych rzeczy bez zaskoczeń – Best Rock Performance mamy Foo Fighters (o których mówiliśmy O TUTAJ), mamy Kaleo (szkoda, że bez nominacji za płytę A/B) i mamy też, nieodżałowanego Chrisa Cornella. W Best Metal Performance mocno zasłużona nominacja dla Meshuggah za genialne Clockworks; Best Rock Song„Run” Foo Fighters, Metallica i Avenged Sevenfold. I zamykająca kategoria Best Rock Album – nominacja dla Mastodon, Metallicy i, moim zdaniem, nie do końca zasłużona nominacja dla Queens Of The Stone Age (recenzja Villains do przeczytania na blogu: część 1 i część 2).

Alternatywa też bez ciekawostek – walczy ze sobą Gorillaz, LCD Soundsystem i Arcade Fire. Ale za to, najbardziej cieszą mnie nominacje dla Chrisa Stapletona (recenzje From A Room: Volume 1 oraz Volume 2) – w kategoriach: Best Country Song, Best Country Album i Best Country Solo Performance – jak najbardziej zasłużone i trzymam kciuki za Chrisa tak samo mocno jak za Kendricka Lamara. Jazzowe nominacje mocno rozczarowujące – nie ma Brada Mehldau, nie ma Juliana Lage, jest w sumie tylko pobojowisko dinozaurów – jakkolwiek dobre, bez dwóch zdań, tak jest na świecie zdecydowanie więcej ciekawych aktów muzycznych, które fajnie byłoby zasiać w świadomości ludzi.

Na koniec – Muzyka w filmach. Mocno zasłużone nominacje dla ścieżki dźwiękowej z Baby Driver; bez zaskoczenia nominacja za muzę w Guardians Of The Galaxy Vol. 2 czy za muzykę z Moany (w polskiej dystrybucji Vaiana). Również La La Land i OST z Hidden Figures w wykonaniu Pharella – ten też mocno problematyczny ostatnio – po małej analizie nowego singla Justina Timberlake’a dochodzę do wniosku, że Pharell zaczął zjadać własny ogon – jakoś ciężko mi powiedzieć, żeby jego ostatnie piosenki które pisał czy produkował były świeże i ciekawe... No i nie zapomnijmy o klasycznej już nominacji dla Hansa Zimmera.


Trochę mam nadzieję, że przybliżyłem Wam co się będzie działo na tegorocznych, jubileuszowych, 60-tych rozdaniach nagród Grammy. A teraz – odpowiadając na pytanie z tytułu – dlaczego nie ma sensu przejmować się Grammy:

Nie chcę wyjść na beznamiętnego hejtera, który nienawidzi jakiegoś numeru i męczy wszystkich swoim zdaniem ale – jeżeli nominację dostaje Despacito – numer, któremu nie można odmówić popularności; chociaż jest to numer o bardzo wulgarnym i infantylnym tekście i muzycznym poziomie małego pantofelka – to jak mam te nagrody brać na poważnie? To jest ta sama sprawa co z Oscarami – ile lat minęło zanim Leonardo DiCaprio dostał Oscara? I dlaczego, przez ten cały czas, akademia nie dawała mu tej nagrody, po prostu, z przekory? To jest temat na kilka kolejnych spotkań – a ta notka już jest mocno długa.... Za tydzień – zobaczymy kto co dostał - i też, na tej podstawie, pogadamy o sposobie nominacji i nagradzania artystów na GRAMMY.

//

Część numerów z nominacji – a na pewno te co ciekawsze perełki – możecie znaleźć na Playliściena Spotify, na Facebooku aktualny kalendarz wydawniczy i – chcę Was zaprosić na pierwsze Warsztaty Gitarowe które będę prowadził w skladmuzyczny.pl w Krakowie na ulicy Skawińskiej – wszystkie detale macie Tutaj!

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Płyty 2017!

Na samym początku pragnę zaznaczyć, że tak naprawdę są to płyty praktycznie w przedziale wrzesień - grudzień, czyli tak, jak działa blog. W 2018 postaram się już przygotować taką prawdziwą listę podsumowującą płyty całego roku.


Nie będę Was zanudzał zbyt długimi wstępami czy zapowiedziami - jedziemy od razu z tematem. W tym roku osiem publikacji (a tak dokładniej to sześć) zostało oznaczone etykietą best album this year. Były to:

- Queens Of The Stone Age - Villains - recenzja część 1 i część 2
- Four Year Strong - Some of You Will Like This, Some of You Won't - recenzja
- Foo Fighters - Concrete and Gold - recenzja
- Nothing But Thieves - Broken Machine - recenzja
- Converge - The Dusk In Us - recenzja
- Chris Stapleton - From A Room - recenzja Volume 1 i recenzja Volume 2

Z całej tej listy bardzo ciężko byłoby mi wybrać jednego faworyta, za to największe rozczarowanie było, niestety, bardzo proste - nowe wydawnictwo QOTSY mnie po prostu zawiodło - z płyty, która zapowiadała się jak potężny behemot wyszedł album, który ma raptem dwa dobre momenty. Bardzo szkoda.

W tym roku nie będę dawał żadnych nagród ani kategoryzował tych płyt - głównie dlatego, że zrecenzowałem ich zdecydowanie za mało. A z rzeczy, które MUSICIE przesłuchać z 2017:

(wszystkie hyperlinki prowadzą do odpowiedniego albumu na Spotify - tak, żeby było szybciej i wygodniej!)

Żeby to tak ładnie wszystko podsumować - ten rok był naprawdę dobry dla muzyki - mieliśmy kilka świetnych premier; premiery typu "pokażę, co będzie się działo w 2018 w muzyce" - czyli nowa płyta Taylor Swift; były też premiery na zasadzie "coś trzeba wydać i klepać hajs i pokazać, jak bardzo jesteśmy alternatywni" czyli Prophets of Rage; no i nie zabrakło też "wydajmy cokolwiek" czyli niewarte słuchania U2.

Z rzeczy, na które warto czekać w 2018 - Fall Out Boy, Marmozets, JUSTIN TIMBERLAKE - a to tylko styczeń. Obstawiam dużo ciekawych wydawnictw, biorąc pod uwagę jak dużo eksperymentów wyszło w 2017 roku. Zobaczymy!

Miłego słuchania!

//

A dziś wieczorem - co lepsze numery z całej tej listy pojawią się na SPOTIFY - a na FACEBOOKU napiszcie, jaka płyta w tym roku podobała się Wam najbardziej!

sobota, 6 stycznia 2018

Singles Delight vol. 2

Prawie dokładnie miesiąc temu uruchomiłem nową serię notek dlatego też dziś zapraszam na

SINGLES DELIGHT

  
Justin Timberlake - Filthy


Jak dla mnie absolutnie genialny numer - przy czym mam nadzieję, że album będzie zupełnie inny niż ten numer (biorąc pod uwagę jego zapowiedzi). Banger, kosi mazaki; video, które jest absolutnie genialne i ten neo-dubstep a'la 2010. Feeling filthy!

//

Bruno Mars - Finesse (Remix) [Feat. Cardi B]


Wiem, że to niekoniecznie singiel tego miesiąca bo płyta miała premierę bardzo dawno temu, ale oglądanie Bruno Marsa jak tańczy powinno być przepisywane jako lek na każdą formę przeziębienia i gorszego samopoczucia. Mocny klimat lat '80,video w 60fps i czujesz się, jakbyś pływał w tym klimacie. Nie rozumiem trochę fenomenu Cardi B, ale to póki co wynika tylko z tego, że przesłuchałem jej raptem trzy numery. Do nadrobienia!

//

Popek & MaroMaro - Prawie 4-dychy


Tak, wiem, większość z Was uznaje Popka za żart na polskiej scenie muzycznej - ale jedno trzeba przyznać - takiej determinacji i, przepraszam, NAPIERDALANIA projektów to może mu pozazdrościć każdy. Facet co chwile robi coś nowego - a to ostatnio (bardzo słabe, ale zawsze) hardcore punki, teraz znów balladki. Przesłuchać, żeby wiedzieć co ludzie będą hejtować.
//

 Dwa Sławy - To brzmi jak

 
Dwa Sławy poznałem jeszcze w 2013 roku, gdy wydali numer z Polskie Karate. Powiem tyle - po pięciu latach nadal im została miłość do mega bangerów.

//

I jak zawsze - zapraszam na FANPAGE NA FB i standardowo na PLAYLISTĘ NA SPOTIFY na której znajdziecie numery z tej notki. Wrzucać na uszy i świętować weekend!

czwartek, 4 stycznia 2018

Chris Stapleton - From A Room: Volume 1


Chrisa Stapletona ugryźliźmy troszeczkę od drugiej strony - rozmawialiśmy w grudniu o From A Room: Volume 2, a dziś będziemy mówić o pierwszej części tego wydawnictwa, czyli - zaskakująco - From A Room: Volume 1.

Nie będę Was znów wprowadzał w to, kim Chris jest - bezpośrednio przejdźmy więc do muzyki. Jeżeli słuchaliście drugiej części po mojej poprzedniej recenzji, to jesteście w stanie jakoś skminić czego możemy się spodziewać po tej płycie. Wydana na lekko ponad pół roku przed drugą częścią, zlepia w całość dwuczęściowe wydawnictwo. Gdzie Volume 2 było bardziej żywe, rockowe tak Volume 1 raczej jest bardziej bluesowe, soulowe, bardziej wycofane.

Słuchając całej płyty, najbardziej wyraźna jest przestrzeń. Trzeba przyznać - Chris potrafi wykorzystać pauzy, pogłosy w taki sposób, że płytę zaczyna się pochłaniać i praktycznie zatapiać w klimacie. Te pozostawiam Wam do odkrycia - mnie na całej płycie najbardziej zrobiły Second One To Know - mocno do tyłu, mocno groove'owo i, przy okazji, mocno oszczędnie w aranżacji. Nie ma tu niepotrzebnych hammondów, banjo ani grzechotek. Wszystko jest ubrane tak, aby działało samo, a w kolaboracji - żeby robiło robotę. Tak samo w bardzo popowym wręcz Without Your Love - ma trochę taki zadzior wręcz Leonardowo Cohenowy - i to mocno na plus!

Generalnie - pojedyńczo płyty działają bardzo dobrze. Razem składają się na trochę ponad godzinę genialnej muzyki, pozwalającej się po prostu zrelaksować - a jeśli trzeba to i zagłębić w teksty - bo też tutaj nie ma pójścia na łatwiznę - teksty mają sens, mają swoje przesłanie. Bardzo polecam!

Ocena: 8/10
Czego warto posłuchać: Them Stems, Second One To Know, całości

//

Lecę w tym tygodniu jak burza - cała płyta dostępna na Spotify, na Playliście wyżej wymienione numery, a na Facebooku dalsza rozpiska tego, jak będzie dalej wyglądał ten tydzień. Klik, klik! 


środa, 3 stycznia 2018

Nadrabiamy Grudzień

NADRABIAMY GRUDZIEŃ

- i teraz uwaga, bo to jest chyba najciekawsze Nadrabiamy w dotychczasowej historii bloga.


Eminem - Revival

To jest DOSŁOWNIE jedyna ciekawa (.. no dobra - interesująca [... no dobra - warta zrecenzowania]) premiera płytowa tego miesiąca. Na Metacritic'u możecie sami zobaczyć - o U2
mówiliśmy, o nowych Rolling Stones niezbyt jest sens, bo to kompilacja radiówek wydanych na przestrzeni 1963 a 1965; no i nie czuję potrzeby recenzowania kilkunastu mixtape'ów wydanych w grudniu.
Revival wydamy cztery lata po ostatnim krążku Eminema to POTĘŻNY album - dosłownie - prawie 78 minut muzyki z toną gości - m.in. Beyonce, Alicia Keys czy Ed Sheeran. Tu się musze przyznać, ostatni album Eminema który przesłuchałem od początku do końca to Encore z 2004 roku. Dlatego też musicie wziąć poprawkę na to, że moja wizja może być dość mocno zbiasowana.
No i jest - na tym albumie brakuje pazura, za który zawsze podziwiałem Eminema; sample to stricte klasyki (I love rock'n'roll w wykonaniu Joan Jett czy Zombie zespołu The Cranberries) co trochę burzy odbiór tego krążka. Mamy też jakiś delikatnie upolityczniony wpust w postaci Untouchable i turbo popowe numery typu Nowhere Fast albo Like Home.
Gdybym nie wiedział, że słucham albumu Eminema to stawiam, że przypuszczałbym jakiegoś mało sławnego newcomera, z toną kasy z wytwórni i niezbyt przemyślanymi pomysłami. Dość słabo.

Ocena: 5/10
Czego warto posłuchać: Heat

//

Tak jak mówiłem - bardzo szybkie to Nadrabiamy. Album Revival do złapania na Spotify; na Playliście na Spoti ze dwa fajne numery - no i nie zapomnijcie o Facebooku!

wtorek, 2 stycznia 2018

Faworyci Grudnia

Dzień dobry! Witam Was w tym nowym roku! Nie przedłużając zbytnio zapraszam na

FAWORYCI GRUDNIA 2017

1. Basement - Aquasun



Paradoksalnie Basement to nie jakiś piwniczny zespół - w sumie jest to zespół, którzy przyczynił sie do ruchu emo-revival na poczatku 2010 roku. Aquasun to numer z ich ostatniego albumu Promise Everything - który zresztą bardzo polecam!

2. Architects - Learn To Live



Mój ulubiony numer z mojego ulubionego albumu Architektów - The Here And Now (który, zresztą, został niezbyt ciepło przyjęty przez krytyków) z 2011 roku. W porównaniu do całej reszty numerów z dyskografii - jest to jedna z najbardziej pozytywnych piosenek w wykonaniu Brytyjczyków.

3. Brad Mehldau - Blackbird



Cover The Beatles'ów. Więcej nie napisze, bo odsyłam do słuchania, nie czytania.

4. Chris Stapleton - Hard Livin'



Numer z płyty From A Room: Volume 2 (którą ostatnio recenzowałem). GENIALNY, absolutnie przegenialny + głos Chrisa jest w stanie przegonić każdą chandrę i zły humor.

5. The Bronx - Notice Of Eviction



A na koniec - numer z najlepszej ścigałki ever - Need For Speed: Underground 2.

//

Na fanpage (na którym dziś pojawi się rozkład jazdy na ten tydzień) zapraszam O TU i też wskakujcie do PLAYLISTY NA SPOTIFY ze wszystkimi numerami!