wtorek, 17 października 2017

Kuba Badach - Oldschool


Jeszcze kilka lat temu dyskusja ze mną na temat stanu polskiej muzyki rozrywkowej była, żeby to ładnie ująć, mocno zaogniona. Uważałem, że polska muzyka nie pokazuje nic nowego, co nie byłoby pokazane na zachodzie. I pewnie nadal bym tak uważał, gdyby nie moje perypetie i przygotowania do studiowania w Katowickiej Akademii Muzycznej  - jakoś wtedy, po raz pierwszy, usłyszałem Poluzjantów - i okazało się, że da się zagrać popowe numery z feelingiem, bardziej rozbudowaną harmonią i dobrymi tekstami. Od tego momentu co jakiś czas natrafiam się na jakieś polskie wydawnictwo, które robi mi łał - vide Stay Nowhere czy CF98 (tylko to głównie po poleceniach od znajomych czy dlatego, że znam ludzi grających w danym zespole), z trochę bardziej wysublimowanych rzeczy chociażby SWGSQ bądź Piotr Budniak Essential Group.

I tak też jest z Kubą Badachem - na rodzimej scenie jest to mój ulubiony wokalista - i nie tylko mój, wystarczy posłuchać ilu innych wokalistów stara się śpiewać tak samo. Tribute To Andrzej Zaucha to płyta do której nie mam żadnych zastrzeżeń - w swoim gatunku to niekwestionowany gigant. Więc jak to będzie z nowym wydawnictwem o bardzo wdzięcznej nazwie (i bardzo modnej ostatnimi laty) Oldschool?

13 numerów, ubranych w bardzo ładny, soulowy płaszcz - czy jest coś, na tej płycie co może zaskakiwać? Zależy, czego szukamy - jeśli chcemy usłyszeć coś zgoła innego, niż Poluzjanci (gdzie Kuba udziela się jako wokalista, kompozytor i lider) - nie tędy droga. Nawet personel jest bardzo podobny - na perkusji niezastąpiony Robert Luty (bębniarz, który gra niewiele ale z niewyobrażalnym smakiem) bądź grający na klawiszu (i w tym wypadku obejmujący również pozycję producenta) Marcin Górny. Jest też świetny Jacek Piskorz wspomagający aranże piosenek i Janusz Onufrowicz który napisał teksty do większości numerów. Ale moim zdaniem, nie jest to w żaden sposób problem - w/w skład zapewnia, że całość będzie zagrana profesjonalnie - a sama płyta dzięki temu jest bardzo taneczna, przyjemna w słuchaniu, a przy So Sorry czułem się, jakbym słuchał ścieżki dźwiękowej do Tańca z Gwiazdami (gdzieś nawet unoszą się echa aranży pisanych przez Adama Sztabę - no trąbki to są jeden w jeden zrobione tak samo).

Z ciekawszych numerów na płycie - promujący singiel Życie jest absolutnie genialny - ze świetną gitarą Łukasza Belcyra; w ucho mocno zapadł mi numer Jestem kimś (vibe'em bardzo podobny do Taki Pan z ostatniej płyty Poluzjantów) i Pusto - numer trochę w stylu lat '80, trochę w stylu vaporwave'u. Generalnie, płyta bardzo równa, da się wyczuć ten zamysł, który Kuba miał w głowie na ten album. Dlatego nie zgadzam się z niektórymi recenzjami - tu przytoczę słowa z recenzji znalezionej na portalu Interia.pl - "Muzyka to nie tylko dźwięki. To także, a może przede wszystkim, cisza". Pierwsze pytanie jakie należy sobie zadać to "jakie uczucia ma w słuchaczu wywołać dany utwór?". Bez tego tłumaczenie, że "album jest słaby, bo jest w nim za dużo dźwięków"(?) jest kompletnie bez sensu. To tak, jakby tłumaczyć Skrillexa że gra źle, bo nie robi substytutów trytonowych i gra tylko dominanty rozwiązywane na tonikę i nic nie alteruje - ale do kogo skierowana jest ta muzyka? Kto jest jej głównym odbiorcą? Kto ma się przy niej dobrze bawić?

Pomimo tego, że Kuba Badach nie przedstawił na płycie nic nowego; nic, co oddzieliłoby jego twórczość od Poluzjantów to cała płyta jest niesamowicie świeża. Słychać echa dotychczasowej twórczości; słychać świetne teksty Onufrowicza, które przy barwie głosu robią świetną robotę (i w tym wypadku śpiew po polsku >>>> śpiew po angielsku); słychać niepodrobioną wrażliwość w barwach (i głosu; i instrumentów) na płycie. Dla mnie mocne 8/10.

(chyba jednak będę musiał wprowadzić jakiś system oceniania albumów...)

//

Ale to jeszcze nie koniec. Jedna rzecz, która przy tym albumie mi bardzo nie odpowiada - sposób promocji. Singiel Życie pojawił się w internecie (na Youtube czy na Spotify) 26 sierpnia i... tyle. Płyta została wydana 6 października, mamy 17.10 i płyty nie można znaleźć na żadnej platformie streamingowej czy na Youtube. Jedynie, gdzie udało mi się znaleźć ten album to iTunes (które u nas nie jest tak turbo popularne - chyba, że ktoś jest użytkownikiem produktów Apple) i w Empiku. Cała sytuacja jest dla mnie co najmniej niezrozumiała, bo w takim razie - po co ten singiel na Spotify? Wydawnictwo Agora nie od dziś kombinuje mocno ze swoimi wydawnictwami, ale w dzisiejszych czasach taka promocja (a może raczej jej brak) nie wróży nic dobrego w kwestii sprzedaży płyty czy w kwestii krzewienia świadomości o artyście wśród potencjalnych słuchaczów.

A szkoda - bo ta płyta zasługiwałaby na trochę lepszy rozgłos. Miejmy nadzieję, że z kolejnym wydawnictwem Kuby Badacha sytuacja się trochę poprawi.

//

Płytę możecie kupić na iTunes bądź - a jeśli nie korzystacie z iPhone'a - w Empiku. A w międzyczasie - zapraszam na fanpage O TU i do słuchania PLAYLISTY NA SPOTIFY 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz