sobota, 12 maja 2018

Insekt - Menda EP // Co dalej z blogiem?



// Informacje na temat bloga w drugiej części notki //

Jakiś czas temu, przy moim standardowym przegrzebywaniu fejsbukowych feedów natknąłem się na tablicę znajomego - a z racji tego, że chciałbym kiedyś wpisać sobie w CV "Zawodowy stalker na facebooku" to nie mogę przegapić co niektórzy udostępniają. A że jeszcze jest to znajomy, który na muzyce się zna i w lokalnej scenie siedzi dość mocno, to już w ogóle nie mogłem odpuścić. 

I w ten oto sposób poznałem pszczyńskie trio o wdzięcznej nazwie Insekt. Na początku, trochę sceptycznie (mam dość mocno spolaryzowane zdanie na temat polskiej muzyki popularnej i rockowej, ale przy tym lubię wspierać lokalne, polskie zespoły. Tak, wiem, dziwnie.) ale mówię - no dobra, najgorzej wyłączę. No i nie wyłączyłem - złapałem się na tym, że numer Coraz Bliżej leciał u mnie kilka dni pod rząd.


I tak minęło trochę czasu, aż po kilku miesiącach odważyłem się napisać do chłopaków o to, gdzie można złapać ich ep'kę. No i po wymianie kilku wiadomości, odczekaniu trochę czasu, płyta pojawiła się u mnie. 

Lokalne zespoły (i w sumie nie tylko lokalne) najprościej opisuje się chyba za pomocą porównań do innych zespołów. I tak, w Insekcie najmocniej słyszę echa polskiego OCN (wcześniej Ocean) tylko bez tej takiej trochę wymuszonej przebojowości. Nie zrozumcie mnie źle - płyta jest przebojowa, ale nie w taki sposób jak Majka Jeżowska czy właśnie OCN. Jest bardziej bezpretensjonalna, bardziej żywa. O, to jest tak, jakbyście w restauracji mogli dostać genialnego kotleta z piersi kurczaka i frytki - gdzie on na pewno będzie dobry, świetnie się będziecie bawić przy jedzeniu - albo mogli wybrać steka, ale nie dostajecie do niego frytek. I teraz wyjścia są dwa - albo ten stek będzie mega lipą, bo będzie za suchy albo zbyt krwisty i jesteście niepojedzeni i w ogóle nieszczęśliwi; albo dostajecie mięcho, które broni się samo - gdzie jest tylko z pieprzem i solą. Ale jest takie, że aż szkoda kończyć jeść. I właśnie ta druga opcja idealnie opisuje ep'kę Insekt - Menda.

Po tych kulinarnych ekscesach możemy przejść do samej ep'ki - delikatnie ponad 30 minut muzyki, oscylującej gdzieś pomiędzy wcześniej wspomnianym polski OCN, brytyjską sceną rockową z okolic Milton Keynes a tą taką specyficzną wrażliwością brzmieniową Foo Fighters czy Queens Of The Stone Age. Bardzo stadionowe chórki w Wierzę W To Co Wierzę czy w Dopóki Żyję dopełniają wizji słuchania tego zespołu - duże sceny, masa znajomych i letnie festiwale. Są bezpośrednie odwołania do wcześniej wspomnianych zespołów - pierwszy riff w Nie Liczy Się Nic, są trochę echa Lukstorpedy w Dopóki Żyję - brzmieniowo też Insekt jest dość podobny, chociaż zachowują swoją tożsamość i z łatwością się ich odróżnia. Jedyna rzecz, do której mógłbym się przypieprzyć, na tle innych produkcji których słuchałem - w niektórych miejscach wydaje mi się, że master jest zrobiony trochę nierówno - Coraz Bliżej dosłownie kopie w twarz membraną głośników. Przy czym - czy to jest taki problem?

Podsumowując - energia tej płyty jest w stanie umilić nie jedną podróż czy nie jedną nasiadówkę ze znajomymi. Mógłbym teraz polecieć rantem na temat wspierania polskich zespołów, ale już nie psujmy sobie humoru. Generalnie - polecam odezwać się na facebooku, pytać gdzie można dostać Mendę. A później wypatrywać chłopaków na scenach w Waszej okolicy. Warto.

Ocena: 8/10
Czego warto posłuchać: Nie Liczy Się Nic, Coraz Bliżej

INSEKT - FACEBOOK

//

Teraz ta część bardziej na poważnie. Powyższa notka leżała na moim dysku już kilka tygodni ale nawet nie tyle, co nie mogłem się zebrać, żeby ją domknąć, co musiało się wydarzyć kilka innych rzeczy, które bezpośrednio pokazałyby co będzie działo się z blogiem.

Jak widzicie, to jest pierwsza notka od prawie dwóch miesięcy - głównie winny jest tutaj brak czasu i moja kompletna awersja do blogspota/bloggera wygenerowana przy ostatnim pisaniu na tej platformie. Brak czasu jest spowodowany tym, że będzie niedługo działo się kilka rzeczy nad którymi pracuję już parenaście miesięcy - zresztą, kmwtw.

Więc teraz pytanie - co dalej z blogiem?

Blog w tej formie, jakiej jest tutaj na pewno kończy swoje życie wraz z tą notką. Co to znaczy w tej formie? Ano tylko tyle, że będę zmieniał hosting - to znaczy, na pewno przerzucam się na wordpressa - przy czym to też chwilę zajmie (przeniesienie treści, przygotowanie layoutu i ????? (to jest ten projekt)).

Jak z regularnością po przeniesieniu?

Nie chcę nic obiecywać, bo sami widzicie (a nawet widzimy) jak to wszystko tutaj wychodzi. Miałem pomysł żeby wrzucać mniejsze notki/posty na facebooku - odpowiedź na pytanie, czy taka forma Wam odpowiada zostawiam dla Was.

W każdym razie, nie żegnam się, tylko mówię na chwilę do zobaczenia.

Dzięki za ten niespełna rok mojego pisania tutaj; mam nadzieję, że poznaliście trochę muzyki. Siema!